Jeszcze dochodzę do siebie po meczu
Ale mogę już na spokojnie pisać. Na spokojnie, bo na meczu zagotowałem się niczym Janota z Miedzią. Tak mi wszystko narosło.
- najpierw niemal dwie asysty Soljica do wroga (jedna typowa: komentujemy, no, co ten Soljić dziś pokaże a tu takie zagranie.. ratował Majecki)
- później fatalna decyzja Leo i druga żółta
- na trybunach bez dopingu, bo wojenkę młyn prowadził kosztem drużyny
- wreszcie sędzia, który dał karnego z kapelusza. Tu nie wytrzymałem. Co za złość. Kolejny raz musimy na panów z gwizdkami skupiać uwagę.
Na szczęście wypadki potoczyły się niesamowicie. Co za emocje. Kolejny mecz do zapamiętania.
Pozytywy:
- podobała mi się nasza gra w "10". Mądrze, spokojnie, licząc, że w końcu konsekwencja przyniesie bramkę.
- Drużyna. Przy bramce dla nas Kiercz pokazał nam koszulkę "6". Na konferencji Smółka mówi "Leoś, zdarza się". Kiercz po meczu pisze publicznie, że są z Leo. Budujące.
- Walka. To za co tak wiele razy ceniliśmy Stal. Mimo przeciwności, każdej. Doceniona tym bardziej, że przyniosła punkt.
- Punkt. Pięknie Dżak powiedział gdy wychodziliśmy - coś w stylu: ok, nie wygraliśmy, ale to co po tym meczu zostanie w głowach..
No właśnie, to wszystkim zostanie w głowach. Smółka na konferencji dopowiedział, że musi to wykorzystać. Okazja już zaraz.
- Trybuny. Nie wytrzymały braku dopingu z młyna i wszyscy zaczęliśmy dopingować przy gonitwie wyniku. Młyn nie prowadził, ale my zdarliśmy gardła (dosłownie, dobrze, że je ochłodziliśmy po meczu). Brawo.
Jeszcze o sędziach. Oglądający w TV mówili / pisali mi, że oprócz karnego to w miarę spoko. Z perspektywy trybun ponownie źle to widzieliśmy - oczywiście będąc na Solskiego każdy błąd czy nawet kontrowersja tylko obniża tolerancję na kolejne decyzje - jednak były takie, których w tv może nie było widać. Główny po tym karnym chyba rzeczywiście poczuł, że mógł nas skrzywdzić (Janota mówił o możliwych przeprosinach, Grześ pisze, że były), bo zaczął więcej gwizdać fauli dla nas. Ale hitem pozostanie decyzja przerwania naszej akcji ofensywnej (przy 0:1) po rzekomym faulu na wrogu. Po chwili jednak zrobił rzut sędziowski... Za głowy się łapaliśmy.
Prawdziwą bolączką pozostają boczni. Przy akcji na karnego, nie tylko boczny miał piękne widzenie na sytuację (główny mógł widzieć glównie rękę Dobrotki), ale tam też mógł być spalony. Hitem jednak ręka wroga naprzeciw nas - cała trybuna "hej!" a sędzia będący najbliżej nic. Tak, to część tego sportu - jak mówi Janota - ale to już tak irytuje... Artykuł wrzucony przez Ola też w ten deseń. Ta nieuznana bramka z Miedzią, ten karny teraz. Za dużo, za dużo.